Wielki Marsz – granica między rozrywką, a tragedią

 

Okładka książki "Wielki Marsz"Oryginalny tytuł powieści z gatunku dystopii/horroru nosi tytuł „A Long W alk”, a jej autorem jest Stephen King, który jednak wydał ją pod pseudonimem Richard Bachmann. Książka pochodzi z 1992 roku.

O czym jest książka „Wielki Marsz”?

Opowiada o corocznej imprezie, mającej miejsce w Stanach Zjednoczonych, pod tytułową nazwa Wielki Marsz. Idea imprezy jest straszna, a zasady zaskakująco proste. Stu nastoletnich chłopców wyrusza z północnej części stanu Maine, a ich zadaniem jest ciągłe poruszanie się z prędkością 4 mil na godzinę. Bez przerwy na odpoczynek. Każde zwolnienie tempa karane jest naganą, a otrzymanie 3 nagan jest maksimum. 4 ostrzeżenie równa się otrzymaniu czerwonej kartki – uśmierceniu uczestnika strzałem w głowę z karabinu. Marsz kończy się w miejscu gdzie padnie ostatni zawodnik.

 

Straszne prawda? A straszniejsze jest to, że opisana wyżej opowiada o historii mającej miejsce w przyszłości. Czy jest to pewnego rodzaju przepowiednia? Przypowieść? Czy powoli dochodzimy do momentu, gdzie śmierci nie postrzegamy jako czegoś ostatecznego i budzącego niepokój, ale staje się ona dla nas kolejną formą rozrywki? Patrząc na to, że powoli bariera tego co „pokazywać w telewizji wypada” nie zaciera się, a wręcz znika, obawiam się, że musimy być ostrożniejsi niż nam się wydaje. Bo spójrzmy na to, że przecież jedzenie robaków, wnętrzności zwierząt czy załatwianie potrzeb fizjologicznych na oczach milionów widzów nikogo już nie dziwi. Czy zatem to prosta droga do zrobienia z aktu kończącego życie widowiska?

 

Do takich właśnie przemyśleń skłoniła mnie lektura tej powieści. Była to również pierwsza książka Stephena Kinga jaką przyszło mi czytać. Zrobiła na mnie wrażenie. Duże wrażenie i wciągnęła w „upiorny” świat pisarza, zapisując go w czołówce moich ulubionych autorów. 

Adaptacja filmowa – doczekamy się?

Rok temu na fimweb.pl pojawił się artykuł Marcina Pietrzyka donoszący o planowanej ekranizacji książki. Za kamerą stanąć ma Andre Overal, odpowiedzialny międzyinnymi za horror „Autopsja Jane Doe”, który również z czystym sercem mogę polecić fanom iście diabolicznego kina.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Horror i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *